Jak wieszczyła Marlena budziki odmówiły posłuszeństwa :P Zrywa nas przerażona, że nie zdążymy tuż po ósmej. Jarek ze stoickim spokojem podaje frappe na tarasie - bomba!! - bo co mamy nie zdążyć. Autobus, metro, w prawo, w lewo, coś tam... W kazdym razie Marlena szcześliwie dociera na swój prom, a my wyruszamy na poszukiwania czegoś co dowiezie nas do docelowego punktu startu wyprawy - Aeginy. W Grecji wcale nie tak łatwo o informację, nawet jeśli na końcu okazuje się, że tak to było pod tym wielkim bannerem gdzie stałyscie na początku:D W meandrach portu odnajdujemy nasz Hellenic Seaway's i wypływamy...
Aegina.
Spotykamy tu resztę naszej jachtowej ekipy oraz nasz jacht. Wypływamy w samo południe: Berry, Asja, Kuba - de Organizator, Karolina, Kasina, Jasiks, Anna i sternik Wojtek. Poznajemy Wojtka, który poznaje nas z jachtem i oprowadza obowiązkowo wycieczkę po zakamarkach (a tu jest cukier... a tak się wodę spuszcza... :) Wyspa oddala sie powoli, inne zaś ukazuja się w swym majestacie skalno-roślinnym przy mocno dosłyszalnym komentarzu Wojtka (a tu wulkan jest... a tu się zatrzymamy w drodze powrotnej... a tu ...), który bedzie nam towarzyszył przez kolejne dni. Przystanek w zatoczce na kąpiel w morzu.